Grupa Oto:     Bolesławiec Legnica Środa Śl. WielkaWyspa Wrocław Powiat Wrocławski Nieruchomości Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Amunicja i płyty winylowe

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Odwiedziliśmy najstarszą fabrykę zbrojeniową w Polsce. Zakład w Pionkach niedaleko Radomia produkuje amunicję i materiały wybuchowe. Od lat współpracuje z Wojskowym Instytutem Techniki Inżynieryjnej (WITI) we Wrocławiu.

Kilkanaście lat temu specjaliści od techniki minerskiej z Wrocławia wynaleźli „ładunek wydłużony” – to wystrzeliwana np. z czołgu lina, która spada na pole minowe i wybucha. Detonacja niszczy miny zakopane w ziemi, torując bezpieczne przejście piechocie. Polscy saperzy stosowali już ładunek w wielu konfliktach zbrojnych na świecie.

- Różne wersje ładunku wydłużonego posiadają największe armie świata. Nasz produkt jest jednak ciągle ulepszany i charakteryzuje się doskonałymi parametrami. Oprócz tego produkujemy proch, amunicję do czołgów Leopard i różne rodzaje pocisków – tłumaczy Arkadiusz Szulecki, prezes Zakładów Produkcji Specjalnej (ZPS) w Pionkach.

Wydziały produkcyjne są obwałowane ziemią i rozlokowane na kilkuset hektarach leśnych. Chroni je podwójny płot z drutu kolczastego, pomiędzy którymi wydzielony jest pas bezpieczeństwa. Całość patrolują uzbrojeni ochroniarze.

W lesie znajdują się trzy instalacje do produkcji nitrogliceryny i wydziały, na których produkuje się silne materiały wybuchowe dla wojska np. heksogen używany do wyrobu plastiku. Zakład w Pionkach produkuje na zamówienie również osławiony, amerykański plastik C-4.

Prezes Szulecki pokazuje wyroby z Pionek, których większość wystawiona jest w sali konferencyjnej firmy. W specjalnych słojach znajdują się tam różne odmiany prochu – głównej produkcji Pionek. Oprócz tego lonty, ładunki prochowe do haubic i amunicja sygnałowa.

- To rdzeń wolframowy pocisku podkalibrowego. Technologia produkcji tego spieku jest bardzo droga i szczególnie trudna. Załoga czołgu trafionego rdzeniem nie ma szans na przeżycie – informuje prezes.

Wystarczy tylko iskra

Leśną drogą jedziemy na wydział produkcji prochu, którym napełnia się amunicję. Materiał wytwarzany jest w kilku niewielkich, dziewiętnastowiecznych budynkach z czerwonej cegły. W powietrzu unosi się zapach eteru używanego dawniej do narkozy. To w nim przechowuje się proch, aby rozmiękł i nabrał mazistej konsystencji. Później materiał się walcuje, prasuje, rozdrabniania i suszy.

- Każda operacja jest szczególnie niebezpieczna i wymaga specjalnych obostrzeń BHP. Tego nauczyły nas wypadki, do których w przeszłości dochodziło w fabryce – tłumaczy Albin Wilk, wieloletni pracownik i dyrektor do spraw produkcji i handlu w ZPS.

Przed wejściem do budynku pracownik musi dotknąć metalowej, płytki, która zbiera ładunki elektryczne. To na wypadek, aby iskra nie przeskoczyła z dłoni na czuły i łatwopalny materiał.

- Cała instalacja elektryczna znajduje się na zewnątrz budynku. Powód? - Najmniejsza iskra może spowodować eksplozję. Nawet lampy są zagrożeniem, dlatego oświetlają pomieszczenia przez okno – pokazuje Andrzej Kucharski, kierownik produkcji prochu.

Płyty winylowe i amunicja

W latach 90. firmę dotknął kryzys spowodowany m.in. brakiem eksportu uzbrojenia do dawnego bloku wschodniego. Z kontraktów wycofał się Pakistan i różne kraje arabskie. Zwolniono część załogi i zamknięto wiele wydziałów np. produkcji płyt winylowych, które produkowano w ówczesnym Pronicie.

Z powodu konkurencji Pionki zrezygnowały również z produkcji górniczych materiałów wybuchowych.

Chwastami zarastają wały ziemne i ścieżki dojazdowe. Rdzewieją nabojarki – urządzania do wytwarzania lasek amonitu, metanitu czy barbarytu, który stosowany jest w kopalniach.

- Produkcja tego typu środków była dosyć prosta. Saletrę mieszało się z trocinami, zagęszczoną nitrogliceryną i innymi chemikaliami. Międzywydziałowe laboratoria sprawdzały jakość wytwarzanego materiału. Później odbierały go kopalnie, których w latach 80. było dużo więcej – opowiada Krzysztof Boryczko, wieloletni pracownik wydziału PZ.

Głównym składnikiem górniczych materiałów wybuchowych jest nitrogliceryna, którą nadal się tu produkuje. Dodawane jest ona teraz wyłącznie do prochów i leków nasercowych.

Wybuch przez niedopałek

Praca w fabryce miała wiele swoich ciemnych stron. Od początku jej istnienia (1923 rok) dochodziło tam do wielu wypadków. Jeden z najtragiczniejszych wydarzył się na latem w 1972 roku. W powietrze wyleciał wydział PZ, gdzie produkowano amonit skalny dla kopalń. W wyniku eksplozji zginęły 4 osoby. Specjalna komisja orzekła, że wybuch nastąpił z powodu zaniedbań pracowników.

- Poprodukcyjne resztki amonitu nasączonego nitroglicerynę pracownicy zamiast do pojemnika wyrzucali do studzienki kanalizacyjnej. Myśleli, że odpady rozpuści woda, ale sierpień 1972 był wyjątkowo gorący i suchy. Resztki wrzucane do studzienki stały się tykającą bombą – relacjonuje Krzysztof Boryczko.

Jeden z pracowników nieświadomie wrzucił do studzienki niedopałek. W studzience zapalił się amonit, a ogień natychmiast przedostał się do mieszalni i wyfuknął pod wanną z nitrogliceryną.

- W pomieszczeniu znajdowała się ponad tona amonitu. Pracownicy nie mieli czasu na ucieczkę. Wybuch zniszczył budynek zabijając na miejscu 3 osoby. Czwarty pracownik zginął przypadkowo. Dowoził wózkiem materiał i został trafiony klamką od bramy w głowę – dodaje Boryczko.

Z ludzi przebywających w bunkrze pozostały tylko resztki. Ofiary identyfikowano po kolorze włosów i skrawków koszul.

Po tragedii zaostrzono przepisy BHP. Pracownicy nie mogli nosić przy sobie papierosów i zapałek. Sprzęt do palenia i przedmioty iskrzące np. klucze musieli pozostawiać w szafeczkach w szatni. Tam również zorganizowano palarnię.

Dochodziło też do wielu pożarów i samozapłonów np. nitrocelulozy. Podczas jednego z nich ciężko poparzona została cała załoga wydziału produkcji prochu. Urządzenia i miejsca pracy zaczęto udoskonalać tak, aby w przypadku awarii ludzie mogli jak najszybciej uciec.

W latach 70. doszło do poważnej awarii instalacji nitrogliceryny. Podczas dozowania kwasu azotowego do reaktora nastąpiła niekontrolowana reakcja chemiczna.

- Kwas niewłaściwie przereagował z gliceryną. Na szczęście skończyło się na drobnych poparzeniach. W obiekcie znajdowało się ponad 100 kg nitrogliceryny. To cud, że nie doszło do wybuchu – wyjaśnia Albin Wilk.

W latach 80. kilkoro młodych ludzi włamało się do magazynu z butaprenem. Ukradli z niego potężną beczkę z klejem. Udało im się przerzucić ją za płot i nawąchać. Po kilkunastu minutach półprzytomnych zatrzymała milicja.

Socjalne sentymenty

Byli pracownicy z sentymentem wspominają jednak pracę i starają się nie pamiętać tragicznych chwil. Wielu z nich przyjechało do Pionek z różnych stron Polski i natychmiast otrzymało mieszkanie służbowe. W latach 60-70 ówczesne Zakłady Tworzyw Sztucznych „Pronit – Erg” zatrudniały ponad 5 tysięcy osób.

- Dawniej przemysł zbrojeniowy wiele znaczył. Obronność kraju stawiano na pierwszym miejscu, dlatego w Pionkach wybudowano hotele pracownicze, a później osiedla. Obok bramy głównej, gdzie obecnie stoi Lidl była potężna stołówka – wspomina Jerzy Sobecki, dawny pracownik odpowiedzialny za sprawy socjalne.

Obecnie na terenie dawnego Pronitu działa ponad 50 różnych spółek w tym zakład produkujący kleje i amunicję myśliwską. Swoją siedzibę ma tu również Caritas i schronisko dla bezdomnych zwierząt.

Więcej informacji znajdziesz w gazecie średzkiej
Express Średzki


Jacek Bomersbach



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
odwiedziny: 28278
Dzisiaj
Niedziela 25 sierpnia 2024
Imieniny
Belii, Ludwika, Luizy

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl