Piątek i sobota
Im bliżej niedzieli, w tym częściej w mediach słychać było reklamy jednej z topowych sieci handlowych. Przekaz był mniej więcej taki: Ci źli zamykają wam w niedzielę sklepy, ale nie bójcie się. My, ci dobrzy, uratujemy was od niedzielnej śmierci głodowej. W piątek i w sobotę zamkniemy sklepy godzinę później. W dodatku będzie taniej, a obsłuży was ponad pięć tysięcy dodatkowych pracowników. I tak też się stało, m.in. w Środzie Śląskiej.
- Oblężenia jakoś nie ma – takie sygnały docierały do nas około godziny 20:30 z największego chyba miejscowego supermarketu.
Też udaliśmy się na rekonesans. Około dwudziestu minut przed dwudziestą drugą w sklepie było pustawo. Kilka minut później, niespełna kwadrans przed zamknięciem, mniej więcej 99,9% osób na sali sprzedażowej stanowił personel uzupełniający towary na półkach. Miało to swój urok, bo można się było poczuć prawie jak na zorganizowanej wyłącznie dla nas VIP-nocy w sklepie z ekskluzywną odzieżą.
Niedziela i nic
Niedziela nie przywitała nas zombi-zakupoholikami szturmującymi zamknięte drzwi sklepów (a dodać warto, że nie wszystkie sklepy w mieście były zamknięte). Niedziela był ładna, wiosenna i spokojna. Na ulicach ruch jak zwykle – niewielki. Wygłodniałych mieszkańców jak na lekarstwo.
- Gdybyśmy mieli dobre piwo i tańsze euro, to byłoby prawie jak w Czechach albo w Niemczech….. – mówili ci, których spotkaliśmy.
- Mi tam obojętnie, w niedziele i tak mnie tu nie ma – były i takie opinie, a jeszcze inni ze spokojem mówili, że zakupy mogą robić w każdy inny dzień niż niedziela bez handlu.
Niedziela 11 marca Pod względem możliwości zrobienia zakupów była porównywalna, a nawet lżej strawna niż np. Boże Ciało, Wszystkich Świętych, Nowy Rok czy każde inne święto, kościelne lub państwowe wypadające w środku tygodnia.
Biorąc to pod uwagę, my Średzianie (co pędzimy z wiatrem ;-) możemy być z siebie dumni. Nie daliśmy się zwariować. Viva las Środas!