Niegdyś wznosiła się tu warownia strzegąca szlaku solnego, wiodącego z Podkarpacia, tędy przebiegały także drogi, którymi wędrowały w kierunku Lwowa tatarskie hordy. Uchodząca przed nimi ludność szukała wtedy ochrony w owym zamku.
W 1349 roku Hanaczów stał się własnością klasztoru, więc gdy w roku 1460 król Kazimierz IV Jagiellończyk zwolnił wieś z obowiązku wnoszenia monarszych danin, nadal obowiązywały ją opłaty na potrzeby zakonne. Rok 1642 zalał sadybę straszliwą falą dżumy, która uśmierciła ponad połowę jej mieszkańców.
W 1943 roku docierały tu wstrząsające wieści o wymordowaniu w okolicy całych polskich rodzin. Po przerażających wydarzeniach wołyńskich schroniło się w Hanaczowie około tysiąca osób, które uszły z życiem spod ukraińskich toporów i kul. 2 lutego 1944 roku podeszły jednak i tu oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wieczorem ruszyły one do szturmu, paląc zabudowania i mordując po drodze wszystkie napotkane osoby. Do walki z nimi przystąpiła polska cywilna samoobrona i miejscowi żołnierze Armii Krajowej.
Literatura wojenna wyodrębnia dwie fazy obrony Hanaczowa przed banderowcami, wspartymi licznymi dezerterami z 14. Dywizji Grenadierów SS i członkami Ukraińskiej Policji Pomocniczej. Ich ataki zostały odparte, dzięki czemu ocalała ludność cywilna - porzucając większość dobytku - zdołała ujść prześladowcom. 2 maja 1944 roku Hanaczów spacyfikowały dwie kompanie SS, wsparte żandarmerią, czołgami, działami i granatnikami. Wieś została zniszczona…
Hanaczowscy żołnierze Armii Krajowej po wojnie trafili między innymi do podlubańskiej Rudzicy, Siekierczyna i Wesołówki, leżącego w powiecie zgorzeleckim Sulikowa i Mikułowej - a także do Radzimowa – urokliwej wsi, ulicówki rozciągniętej w dolinie rzeki Czerwona Woda na Pogórzu Izerskim. Przybyli tu po zakończeniu drugiej wojny światowej bohaterscy obrońcy Hanaczowa pierwotnie nadali swojej nowej małej ojczyźnie miano Lisice, później oficjalnie zmienione na Radzimów – wywodzące źródłosłów od słowiańskiego imienia Radzim.
Ludzie z podziemia lwowskiego nie pogodzili się z nową, narzuconą Polakom rzeczywistością. Utworzyli konspiracyjną placówkę, której komendantem został plutonowy Jan Piwowarski, były żołnierz Kedywu Okręgu Lwów. Inny członek tej formacji Armii Krajowej, Bronisław Burek, zamieszkał w Radzimowie. Do jego zadań należało powielanie i kolportaż konspiracyjnego biuletynu „Niezależność”.
W Radzimowie funkcjonowała grupa dowodzona przez sierżanta Antoniego Bednarza, sąsiadująca ze zgorzelecką placówką plutonowego Michała Rębicza. Obie formacje prowadziły rozpoznanie posterunków Wojsk Ochrony Pogranicza na styku utworzonych po wojnie granic polsko-niemieckiej i polsko-czechosłowackiej.
Nieopodal Radzimowa, w Mikułowej, zamieszkał kolejny żołnierz lwowskiej Armii Krajowej, kapral Władysław Algiertowski. Wraz z innym akowcem, plutonowym Stanisławem Gruszką organizowali oni nielegalny przerzut ludzi do Czechosłowacji. Szlak ten istniał kilkanaście miesięcy od marca 1946 roku. Korzystały z niego osoby zagrożone aresztowaniami za polityczną działalność przeciw władzy ludowej.
Jeden z komendantów lwowskich inspektoratów Armii Krajowej - podpułkownik Władysław Mróz, uchodząc przed represjami przybył również na Dolny Śląsk. Ten zawodowy oficer Wojska Polskiego w stopniu majora dowodził we wrześniu 1939 roku I Batalionem 5. Pułku Strzelców Podhalańskich Armii „Kraków” generała brygady Antoniego Szyllinga. Po wkroczeniu Sowietów na Polskie Kresy Wschodnie w roku 1944 zdołał je potajemnie opuścić. Później pod zmienionym nazwiskiem Lutański przyjechał do Bolesławca. Tu kilka lat po wojnie stał się jedną z wielu tysięcy ofiar rodzimej „bezpieki” i jej enkawudowskich „opiekunów”.
10 listopada 2017 roku odsłonięto na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie dwie tablice, upamiętniające obrońców polskich miejscowości na Wołyniu, Małopolsce Wschodniej i Lubelszczyźnie przed UPA i OUN. Przy Hanaczowie jest dopisek „XI 1943 – V 1944”.
Bolesławiecką mogiłę podpułkownika Władysława Mroza otaczają opieką harcerze…