Oczywiście otrzymywanie znanego dzisiaj szkła, produkowanego choćby w formie krystalicznych tafli o doskonalej powierzchni i co do ułamków milimetra wymierzonej grubości, było przez całe dziesięciolecia nieosiągalne. Wynikało to z braku wystarczająco precyzyjnych maszyn, urządzeń pomiarowych oraz popełnianych błędów technologicznych.
Wiele stuleci później, na terenie objętym obecnymi granicami administracyjnymi gminy Osiecznica, zaczęły także funkcjonować manufaktury szklarskie, wykorzystujące do produkcji piasek z odkrytych na miejscu pokładów tego surowca.
Według nie do końca potwierdzonych informacji pierwszą stałą hutę szkła miał uruchomić w XVII lub XVIII wieku Gottlob Bernsdorf. Wzniesiony przez niego zakład najprawdopodobniej istniał w południowej części wsi Ołobok. Ponoć obiekt ten pochłonęła w roku 1730 gwałtowna pożoga. Co jednak wywołało nagłe szaleństwo „czerwonego kura” – nie wiadomo. Zniszczoną manufakturę z czasem odbudowano i podjęto w niej dalszą produkcję.
Wytwarzanie szkła pochłaniało ogromne ilości drewna, na szczęście tego surowca nie brakowało w okolicznych lasach. Próby opalania pieców węglem kamiennym nie przynosiły zadowalających rezultatów. Otrzymywany wyrób był znacznie gorszej jakości. Huta z upływem czasu mocno podupadła, a swoje funkcjonowanie zakończyła ostatecznie w roku 1748. Obecnie po tej historycznej manufakturze nie ma już śladu.
Łatwo natomiast odnaleźć na starych mapach „Hutę Andrzeja” w Osiecznicy. Rozpoczęła ona produkcję w połowie XIX wieku – konkretnie w roku 1842 - pod nazwą Andreashütte. Bardzo umiejętnie wykorzystano wtedy czas wielkiej gospodarczej koniunktury, pozwalający na szybki rozwój zakładu. Jego produkcję oceniano na siedem garnców szkła dętego z pieca.
Kolejna, podobna osiecznicka firma powstała w roku 1848, jej zdolność produkcyjna wynosiła także siedem garnców z każdego z pieców, przy czym oprócz szkła dętego wytwarzano w niej także szkło taflowe. Ponieważ materiał ten okazał się bardzo chodliwym towarem - a ponadto miejscowe wyroby miały dobrą markę - więc już w 1859 roku wzniesiono trzecią manufakturę. Ta zajmowała się wypuszczaniem na rynek jedynie tafli szklanych. Wytapiano w niej sześć garnców z pieca.
Jako niezwykle potrzebny hutom zakład towarzyszący uruchomiono także szlifiernię, zaś nad Kwisą pełną parą pracował duży warsztat stepowy, gdzie rozdrabniano prefabrykaty potrzebne do dalszej produkcji. Fabryka zatrudniała sześćdziesięciu sześciu mężczyzn i dwie kobiety.
Do dzisiejszego dnia na miejscu dawnej „Huty Andrzeja” można znaleźć bryłki szkła o pięknej, zielonkawej barwie.
Również Parowa miała swoją manufakturę, wytwarzającą szkło. Nie ma jednak z zbyt wielu informacji na temat jej pracy. Jako jedyny taki zakład w tej wsi została zamknięta w roku 1748.
Mijają lata, dzisiaj niewiele już osób wspomina czasy, gdy mleko kupowano w szklanych butlach wielokrotnego użytku, podobnie było zresztą ze śmietaną oraz innymi produktami. Jeszcze wcześniej używano tak zwanych metalowych „kanek”, z którymi wyruszano do sklepów. Osoba sprzedająca z dużej bańki zaczerpywała odpowiednią ilość mleka specjalnym, bodaj litrowym pojemnikiem na długiej rączce, po czym napełniała nim przyniesione naczynie.
Ale tamte, „anachroniczne” jakoby rozwiązania ustąpiły miejsca „nowoczesnym” sposobom, czyli takim, w których każdy rodzaj towaru – i to oczywiście nie tylko spożywczego, ale także przemysłowego – musi być obficie „opakowany” jakimiś jednorazowymi foliami, idiotycznymi „sreberkami”, kolorowymi pudełkami, nalepkami i innymi, zupełnie niepotrzebnymi kupującemu dodatkami. A przecież ich produkcja to w istocie cały przemysł chemiczny i ogrom zmarnowanej energii !
Miliardy takich zupełnie zbędnych, plastikowych błyskotek lądują potem w różnych miejscach, a „nowoczesna” ludzkość gadaniem poprawia sobie samopoczucie naiwnie ufając, że wyświechtanymi, pustymi hasłami uratujemy ginące na naszych oczach każdego dnia środowisko naturalne.
Pomyślmy tylko - „staroświeckie” przedmioty szklane, nawet rozbite, są nadal świetnym surowcem, nie zatruwają też jako ewentualne odpady gleby, wody i powietrza. Ale przecież zrobiliśmy wielki, cywilizacyjny krok do przodu – prawda ?..