Następnie zgrupowane w okolicach Gozdnicy, Ruszowa oraz Kliczkowa polskie siły - zgodnie z rozkazami sowieckiego dowództwa - zluzowały pododdziały rosyjskie w pasie na północy sięgającym powyżej miejscowości Przewóz, zaś na południu ograniczonym zabudowaniami dzisiejszej Bielawy Dolnej.
Z przejętych na wschodnim brzegu rzeki stanowisk w dniach 16 – 17 kwietnia żołnierze II Armii WP - po krwawym sforsowaniu jej koryta - atakowali niemieckie pozycje w ramach Operacji Łużyckiej.
Wkrótce po zakończeniu wojny na te ziemie, przyznane przez zwycięskie mocarstwa Polsce, zaczęli przybywać z różnych stron nasi rodacy. Tak pisał o tamtych dniach pięćdziesiąt lat później Bazyli Mulek, od 8 lutego 1946 roku pierwszy polski wójt ówczesnej gminy Kleszczowa – obecnie Osiecznica :
- „Wiosną 1946 roku poczynają osiedlać się osadnicy wojskowi, repatrianci zza Buga i województw centralnych. Na liście osadników wojskowych zareje¬strowano w tym czasie dwadzieścia osób. Z liczby tej przy życiu pozostało pięć osób. W połowie kwietnia gmina liczy już pięćdziesięciu sześciu Polaków i trzy i pół tysiąca Niemców. Jesteśmy bardzo biedni, nie ma co jeść. Uposaże¬nie nasze było skromne, ale i tego skromnego zarobku nie było gdzie wydać…
- W lipcu 1946 roku przybywają następ¬ne transporty Polaków z Jugosławii, którzy zajmują gospodarstwa rolne we wsiach: Osieczów, Ołobok, Parowa i częściowo w Przejęsławiu. Większość z nich to rolnicy z Bośni: Grabaśnica, Miłować, Nowa Topola ” -
We wspomnieniach tych nie ma, niestety, wzmianki o okolicznościach pojawienia się na opuszczonym cmentarzu w Przejęsławiu, oddalonym około pół kilometra od wschodnich zabudowań wsi, bezimiennego grobu żołnierza polskiego. Ową dużą nekropolię utworzono na zalesionym płaskowyżu, przyległym do stromej skarpy doliny Kwisy. Dzisiaj o prawdziwej roli tego wycinka poświęconej ziemi przypominają rzędy pogruchotanych niemieckich nagrobków, wyzierających spomiędzy samosiejek, ślady barbarzyńskiego działania hien cmentarnych, rozkopujących miejsca pochówków - i samotna mogiła nieznanego żołnierza polskiego.
Od lat opiekowali się nią obywatele Przejęsławia, w tym dzieci szkolne. Grób opatrzono z czasem tekstem piosenki Czerwonych Gitar „Biały Krzyż”. Niedawno instruktorzy harcerscy z hufca imienia Szarych Szeregów w Bolesławcu zamontowali na nim nowy, metalowy krzyż. Szczególną troską otacza mogiłę mieszkanka Przejęsławia – Pani Joanna Stanisławska-Chmal.
Według zasłyszanej przed wielu laty relacji szczątki ciała miały być znalezione już po wojnie w pobliskim lesie, a zidentyfikowano je ponoć na podstawie resztek polskiego munduru. Dlaczego pochowano je na odległej niemieckiej nekropolii, a nie na drugim cmentarzu, istniejącym przy nasypie toru kolejowego, znacznie bliżej centrum Przejęsławia i przekształconym w polskie, katolickie miejsce pochówku – nie wiadomo.
Trzeba pamiętać, iż od 9 do 15 kwietnia 1945 roku w pobliskim Świętoszowie wojenną siedzibę miało Kwatermistrzowskie Stanowisko Dowodzenia II Armii Wojska Polskiego, nieopodal tej miejscowości umieszczono 64 Armijny Skład Materiałów Pędnych i Smarów. Jego ochronę i obsługę stanowiła grupa polskich żołnierzy, nadzorowanych przez sowieckich enkawudzistów.
Czy znalezione w lesie po wojnie resztki ciała mogły być szczątkami jednego z członków polskiej obsady owego armijnego składu MPiS, który tragicznie zakończył życie oddalając się ze swojego posterunku i nie został po śmierci odnaleziony ?
Na mogile był niegdyś podany rok pochówku - 1947. Czy uda się kiedyś wyjaśnić, kim był spoczywający w niej człowiek?