Grupa Oto:     Bolesławiec Legnica Środa Śl. WielkaWyspa Wrocław Powiat Wrocławski Nieruchomości Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Bolesławiec
Dziecko z huty „Wiesau”

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Zdjęcia i filmy dokumentalne, wykonane w latach ostatniej wojny przez niemieckich zbrodniarzy, utrwalających swoje nieludzkie czyny, popełniane też na zapleczu frontu - w obozach koncentracyjnych, w czasie pacyfikacji polskich miast i wsi oraz publicznych egzekucji - miały być po zdobyciu przez wydumany „herrenvolk” panowania nad światem dla potomnych owych zbirów świadectwem gorliwości ich ojców, mężów i dziadków w służbie śmierci.
  Dziecko z huty „Wiesau”

  Dziecko z huty „Wiesau”
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.  Dziecko z huty „Wiesau”
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.  Dziecko z huty „Wiesau”
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Jako rzekomi „nadludzie” nie sądzili, że materiały te staną się kiedyś dla nich oskarżeniem…

Straszny, barbarzyński czas rozbudowy w podbolesławieckiej Łące huty miedzi, mającej dostarczać cenny metal hitlerowskiej III Rzeszy, nie został jednak utrwalony na kliszy ani papierze fotograficznym. Przynajmniej nie są powszechnie znane takie dokumenty. Ale obrazy z tamtych ponurych dni przetrwały zachowane do śmierci w pamięci doktora Edwarda Horoszkiewicza.

Jako pięcioletni malec wraz z matką Izabelą i ojcem Baltazarem został po wyrzuceniu z własnego domu wywieziony wagonem towarowym do niemieckiego wówczas Wiesau. W tej wsi Polki i Polacy przymusowo zatrudnieni zostali przy budowie huty miedzi, wykonując najczęściej ręcznie prace, których tempo, organizacja i uciążliwość przypominały niewolnictwo z najczarniejszej epoki.

Wygłodzeni ludzie harowali niemal bez odpoczynku, a ich wycieńczone do granic możliwości organizmy traciły wszelką odporność. Pozbawieni w istocie opieki medycznej nieszczęśni robotnicy szybko zapadali na zdrowiu, wielu nie doczekało wyzwolenia.

Jednak i w tak skrajnych okolicznościach w rozbudowywanej hucie doszło do rzeczy niezwykłej. Jakby na przekór panującemu wokół widmu śmierci przyszło tam na świat nowe życie - polskie dziecko. Zdarzyło się to już u schyłku działań wojennych, gdy zarówno zwiezieni niewolnicy jak i ich oprawcy czuli nadchodzący nieuchronnie koniec „tysiącletniej Rzeszy”.

Entuzjazm Niemców, w ekstazie ryczących wcześniej podczas brunatnych wieców „sieg heil !” na cześć swojego führera topniał wprost proporcjonalnie do odległości, w jakiej znajdował się front. Gorliwi dotychczas nadzorcy, katujący swoich niewolników, zaczynali teraz przynosić im kanapki i bezczelnie przypominać, jacy byli dobrzy dla swoich ofiar…

Kiedy rozpoczęły się bóle porodowe, do wnętrza brudnego baraku, w którym leżała nasza ciężarna rodaczka, „raczył” przyjść nawet sam lagerführer. Tak go powszechnie określano, natomiast nie zapamiętano jego nazwiska, imienia ani nawet stopnia wojskowego. Był osobnikiem w średnim wieku, noszącym czarną przepaskę na jednym oczodole.

Słysząc przeraźliwy krzyk cierpiącej kobiety zdecydował się wezwać fachową pomoc medyczną. O dziwo, z miasta przyjechał samochód, którym odwieziono ją do szpitala w Bolesławcu. Tam na świat przyszła córeczka, której nadano imię Halina.

Po porodzie bezzwłocznie dostarczono matkę z niemowlęciem do więziennego baraku. Panujące w nim potworne warunki higieniczne spowodowały infekcję. Polka dostała wysokiej gorączki, a na jej ciele pojawił się ropień. Do majaczącej, półprzytomnej niewolnicy przychodziła od czasu do czasu ze wsi jakaś Niemka, którą robotnicy nazywali felczerką. Być może to dzięki niej matka i córeczka przeżyły.

Maleństwo ochrzcił bolesławiecki, niemiecki ksiądz katolicki Paul Sauer. Wręczył nawet niemowlęciu jako pamiątkę chrztu maleńki modlitewnik, wydany w języku polskim. Książeczka ta stanowi obecnie wzruszający eksponat w bolesławieckim muzeum.

Gdy nadeszło wreszcie uwolnienie, rodzice opatulili dzieci znalezionymi pierzynami i różnymi szmatami, sadzając je w zdezelowanych, czterokołowych rolniczych wózeczkach. Wymizerowani ludzie natychmiast wyruszyli w drogę, by być jak najdalej od miejsca, gdzie spędzili najgorsze chwile swojego życia. Pieszo doszli aż do Ścinawy.

Tam w trakcie noclegu w opustoszałym, dużym domu do wnętrza budynku wtargnęli żołnierze rosyjscy. Wyciągnęli jedną Polek i brutalnie ja wielokrotnie zgwałcili. Przerażone najściem pozostałe kobiety wysmarowały sobie twarze sadzą i pobrudziły włosy, by wyglądać starzej i bardziej odrażająco. Zmusiły też do płaczu własne dzieci, w ten sposób zniechęcając podpitych „wyzwolicieli” do dalszego poszukiwania ofiar „sołdackiej” zabawy…

Maleńka istotka, swoje życie zaczynająca jako dziecko niewolnicy w Wiesau koło Bolesławca, przetrwała te wszystkie straszne momenty, nie rozumiejąc wtedy na szczęście niczego, co się wokół niej działo...

Więcej informacji znajdziesz w gazecie średzkiej
Express Średzki


Zdzisław Abramowicz



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
odwiedziny: 121075